wtorek, 21 czerwca 2016

ROZDZIAŁ XIV

           Dzień standardowo zaczęłam od mocnej kawy. Czeka mnie kolejny dzień w stajni, a już po świętach wyjazd do Warszawy.
- Dzień dobry Słoneczko - przywitał mnie tata - Dziś masz porządny trening i sie przygotujemy, w święta też nie odpuszczamy, bo to są jedne z ważniejszych zawodów w tym sezonie.
- Dobra. Chcesz kawy ? - zapytałam, a tata kiwnął głową  - Mama w pracy ?
- Tak, prosiła żebyś zakupy zrobiła, a ja idę sprzątać koło stajni.  Muszą jeszcze ustawić Ci płotki do skoków.
- A Igor ? - zaciekawiłam się , bo zawsze przed pomagał tacie w stajni.
- Nie wiem, nie mam z nim kontakt bo cały czas spędza z tą swoją.  - Nie ukrywał żalu - A i dziś wieczorem ma Magda przyjechać z Kamilem zaproszenia wręczyć. I już koniec zmykamy  do swoich zadań a listę zakupów masz przyklejoną na lustrze w korytarzu. Jestem w stajni jak coś- wyszedł z domu a ja poszłam do swojego pokoju. Przez te święta wielkanocne  nic nie odpoczne, a zaraz po do Warszawy na zawody.  Ciężkie treningi się teraz zaczną. Wyjęłam z szafy luźne ubrania, zrobiłam lekki makijaż a włosy uczesałam w koka. Zabrałam listę zakupów i ruszyłam w stronę centrum. Postanowiłam na zakupy w Kauflandzie. Zakupy zrobiłam w szybkim tempie ponieważ czekał na mnie trening. Będąc już  w samochodzie zadzwonił Wojciech.
- Hej Martuś - przywitał się radośnie.
- Cześć Misiek. Jak tam w Gdańsku ? - zapytałam.
Dobrze, pogoda nie jest taka zła, ale ten co wymyślił mecz przed Świętami to jednak nie ma mózgu- skwitował przyjmujący.
-No  nie miał ,ale wracacie zaraz po meczu ?
- Tak po przecież Święta są, więc ci co w Polsce chcą je spędzić z rodziną - oznajmił - Dasz rade wyrwać się w poniedziałek ?
- Wojtek bardzo bym chciała ale w środę w nocy wyjeżdżam do Warszawy na zawody, a treningi teraz są najważniejsze.
- Jasne, trening i jakieś konie ważniejsze niż Ja.
- Czy ja coś mówię jak jedziesz na mecz ? - fuknęłam.
- To moja praca, nie ode mnie zależy kiedy są mecze.
-  Jeździectwo to też moja praca- Rozłączyłam się. Nie będzie i wypominał, że konie są ważniejsze niż On. Owszem chciałabym abyśmy Święta w miarę możliwości razem spędzili ten czas ale zawodów nie przełożę, a to jedne z najważniejszych zawodów. Cała nabuzowana  wróciłam do domu. Nawet nie raczył przeprosić. Ja pierwsza nie zamierzam. Zostawiłam zakupy w kuchni i poszłam do pokoju. Zmieniłam ubrania na te do jazdy konnej i udałam się do stajni. Wyprowadziłam Lucyfera i udałam się na pole treningowe. Kiedy mamy treningi często przechodnie zatrzymują się i podziwiają naszą współpracę z koniem. Zauważyłam, że przygląda się również Igor.
- Cześć - przywitał się i pogłaskał konia.
- Hej, a co Ty taki dziwny? - zapytałam.
- W Święta przyjeżdżają Pauliny rodzice i będziemy rozmawiać na temat wesela i jej ciąży. Kuuurwa ! - nie ukrywał złości.
- Co jest ?
- Krwawi podczas ciąży. Ona nie jest w ciąży! Rozumiesz? Ona chce zostać tylko przy naszych pieniądzach. A ja głupi byłem ślepo w nią zapatrzony.
- No w końcu przejrzałeś na oczy. Brawo Iguś - przytuliłam brata -  ale jak zamierzasz  naszym rodzicom i jej rodzicom powiedzieć ?
- Ja już mam pomysł. Masz USG może ? - Kiwnęłam tylko twierdząco głową. W sumie niezły sposób wymyślił. Dzięki moim studiom być może uratuję i moją rodzinę i mojego brata. Powróciłam do treningu. Potem  ćwiczyłam chody z Leylą i późnym wieczorem wróciłam do domu.
-Marta pojedziesz jutro z Igorem i Pauliną ze święconką do Kocioła? - zapytała mama- Ja ją przygotuję. A i Magda jednak dziś nie przyjechała i w święta wręczy zaproszenia.
- Okej. A ze święconką też pojadę - zgodziłam się . Udałam się na górę do swojego pokoju. Kiedy szłam do łazienki zadzwonił mój telefon. Zignorowałam go. Potrzebowałam chwili spokoju i ukojenia. Gorąca kąpiel dobrze mi zrobiła. Będąc już w łóżku znowu zadzwonił Przyjmujący.
- Martuś przepraszam, ale poniosło mnie. W sumie to będą pierwsze Święta od kiedy jesteśmy razem i chciałem abyśmy spędzili je razem.
- Myśl nad tym co mówisz, bo twoje słowa bardzo mnie uraziły. Ty grasz i jeździsz na mecze a ja jeżdżę konno i też jeżdżę na zwody.
- Ja już to zrozumiałem. Może do Warszawy pojadę na te zawody i zobaczymy jak się postrasz- czułam, że się uśmiecha - a jak się ładnie postarasz to będzie idealna nagroda dla mojej Damy.
-Brzmi kusząco misiek. A jutro o której meczyk? - zapytałam.
- Tak jak zawsze o 20. Ciekawi mnie tylko jak mocno będę zmęczony.
- A sam będziesz wracał do Andrychowa?
- Nie, Brat po mnie przyjedzie. Przecież nie dałbym rady prowadzić Słonko - oznajmił Wojciech - Niunia będę już szedł spać bo rano mamy rozruch a potem wideo przedmeczowe i mecz.
- No rozumiem. Ja zresztą też zmęczona cały dzień prawie w stajni. Jutro rano ze święconką do Kościoła i znowu stajnia. I nie martw się o meczu nie zapomnę!
- Mam taka nadzieję. Dobranoc śliczna.
- Dobranoc Wojtuś. Kocham Cię- Rozłączyłam się i zasnęłam z myślami wokół Przyjmującego.....





_____________________________



 Witam po długiej przerwie. Przepraszam, że tak długo to trwało ale koniec roku się zbliżał to trzeba było za naukę się wziąć.

Rozdział, który ciężko mi się pisał zostawia m do Waszej oceny :*
Liczę na komentarze;)

A za 2 dni już HOLIDEJSYY ^^




Pozdrawiam, Toś :*

niedziela, 29 maja 2016

ROZDZIAŁ XIII

Następnego dnia razem z Mariuszem pojechałam do specjalisty w Łodzi. Wojciech stwierdził,  że nie będzie sie szlajał po weterynarzach skoro nie ma takiej potrzeby.
-Nadal nie wierzę,  że studiujesz weterynarie - niedowierzał Mariusz - Mam nadzieje,  że ty i twój specjalista pomoże.
-Spokojnie znam tego lekarza,  nie raz miałam u niego praktyki. A to jest na prawdę dobry lekarz - pocieszyłam atakującego.
-Szczerze to podziwiam kobiety, które są na twoim kierunku.
-Ja sama siebie podziwiam  - wyszczerzyłam się. Podałam Mariuszowi adres lecznicy , kiedy wyjechaliśmy do Łodzi. Doktor Bilski to świetny specjalista , który na psach się bardzo dobrze zna i nie znam przypadku w którym by nie uratował zwierzęcia.
-Witam mojego ulubionego doktora - radośnie się przywitałam.
- Witam ulubioną praktykantkę . Co cie do mnie sprowadza, bo na pewno nie praktyki, które zaczynasz już w poniedziałek i dlaczego nie u mnie ? - Nie ukrywał żalu.
-Znajomy ma problem ze swoją suczką wiec poleciłam dobrego doktora - wyszczerzyłam się, a w tym momencie Mariusz przyprowadził Otti - A praktyki mam w Bielsku bo niedługo będą zawody w skokach i jeździectwie więc trochę czasu muszę poświęcić.
-Skoki na Hansie czy Lucyferze? - zapytał ciekawy Doktor Bilski.
-Teraz w Warszawie to na Lucyferze i jeździectwo na Leyli, a w maju skoki znowu we Wrocku ale to na Hansie- Doktor zabrał się za badanie Otti. Dostała antybiotyki i witaminy oraz płyny do przeczyszczania uszu . Mariusz podziękował doktorowi i pożegnaliśmy się oraz udaliśmy w drogę z powrotną.
- To niedługo Wojtek będzie miał blisko do ciebie skoro we Wrocku studiujesz.
- Nie rozumiem - zdziwiłam się.
- No przecież klub zmienia - oznajmił mi atakujący.
- A dawno już wiesz ? - zapytałam.
- Jakiś tydzień temu dostał propozycję,  a wczoraj podpisał kontrakt wstepny- Nic się już nie odezwałam. Kurde zabiera mnie do siebie  a dodatkowo nie mówi o wszystkim.  Atakujący zostawił pod blokiem Wojtka. Samochód stał więc był w mieszkaniu. Weszłam do mieszkania chciałam się przebrać więc udałam się do sypialni a Wojtek za mną. Chciał się przywitać ale odwrociłam się.
- Co jest ?
- Ty się pytasz co jest ? -nie ukrywałam złości  - niedługo będziesz miał blisko do mnie.
- Nie rozumiem.
- Udajesz czy serio nie rozumiesz? - zapytałam.
- Kotuś no nie rozumiem o co ci chodzi - chciał mnie przytulić.
- Nie kutkuj. Kiedy miałeś zamiar mi powiedzieć,  że już wstepny kontrakt podpisałeś?
- A o to ci chodzi.... Sam nie wiem.  Miała być niespodzianka,  że bede miał blisko do ciebie ale widać nie cieszysz się....
- Szczerość. ... Wiesz co to jest ?
- Mowie,  że miała być niespodzianka ! Nie rozumiesz,  że szaleje za tobą, że chce być blisko, że każdą wolną chwilę chce spędzać z tobą.
- Po pierwsze to na mnie nie krzycz, ale sądzę że jednak takie rzeczy powinnam wiedzieć...
- Już dobrze Słońce. Wiesz,  że nie chce Cie stracić  - przyłożył dłoń do mojego policzka. Pod wpływem Jegi dotyku aż mi się ciepło zrobiło - Wiesz,  że Cie bardzo kocham.
- Też Ciebie kocham ale szczerość to podstawa - pocałował mnie. Widać już nie chce żebym marudziła ale w sumie takie " zamknięcie" mojej buzi pasowało mi. Pocałunek się pogłębiał. Kiedy siatkarz dobierał się do moich spodni zatrzymałam Go a on jedynie posłał dziwne spojrzenie.
- Jeśli dobrze wiem to za jakieś 3 godziny masz trening - Zaczełam.
- No dobrze wiesz ale jeszcze nie wiesz , że miękkie kolana mnie nie dotyczą  - powiedział pewnie i koniec, przepadłam jak kamień w wodę....


Miałam jechać z Wojtkiem na trening ale wolałam jednak się pouczyć niż siedzieć trzy godziny na hali bezczynnie.  No niby nie bezczynnie bo bym powidziała mojego lubego ale Jego to mogę podziwiać w domu kiedy jest tylko dla mnie. Nauka tak mnie pochłonęła,  że zasnęłam. Obudził mnie buziak przyjmującego.
- Mój śpioszek tak spał, że nawet nie slyszał jak szklankę upuściłem - zaśmiał się przyjmujący.
- Jejku no potrzebowałam snu bo w nocy jakoś nie pozwalasz spać - zaczełam.
- I nie pozwolę kolejną noc   - zaczął jeździć nosem po mojej szyi - ale chodź zjeść bo umieram z głodu - kolacje zjedliśmy i śmiejąc się a ootem ulokowaliśmy się a kanapie przyjmującego.  Zaczęliśmy oglądać Killera. Stary ale fajny film. Moj pobyt w Bełchatowie się konczył. Siatkarze jechali na ostateczny mecz z Gdańskiem o wejście do finału PlusLigi. Mam nadzieję , że wygrają i znowu zdobędą złoto. Następnego dnia spakowałam  i pożegnałam z Wojciechem.
- Na pewno Cie nie odwieść? - zapytał przyjmujący kiedy kierowaliśmy się na dworzec.
- Misiek na pewno. A poza tym byś nie zdążył .- Będąc na odpowiednim peronie czule pożegnałam się z moim księciem.
- Będę tęsknić jak będziesz w domu to zadzwoń - oznajmił tuląc mnie do siebie - Kocham Cię Martuś... - Pocałował mnie najuczulej jak tylko potrafił.
- Też Ciebie kocham. Skopać tyłki Gdańsku i walczyć o złoto - Pożegnaliśmy się, ja wsiadłam do pociągu a Wojciech udał się do samochodu.  Podróż mineła szybko i bez żadnych problemów. Napisałam Wojtkowi, że jestem już w domu.
- Hej i jak Adina ? - zapytałam rodziców przy kolacji.
- Właśnie dobrze , rana się goi. Lekarz piwiedział żebyś szwy zdjęła  -powiedział tata.
- A jak w Bełchatowie było ? - zapytała mama  - Bardzo miły i odpowiedzialny chłopak z tego Wojtka.
- A dziękuję , dobrze . Pójdę do siebie bo zmęczona jestem a jutro cały dzień w stajni spędzę bo niedługo zawody. Dobranoc - Pożegnałam się z domownikami i udałam do swojego pokoju.  Tak zakładając luźną koszulkę położyłam się do łóżka i nie wiadomo kiet zasnęłam ze zmęczenia. ......



_________________



Uffff napisanee ^^
Standardowo zostawiam do waszej oceny i podzielcie sie opinią w komentarzach

 Co do drugiego opowiadania to plan już mam ale zastanawiam się naf nad głównym bohaterem.  Nadal czekam na wasze propozycje i mam zamiar zacząć go w połowie  czerwca kiedy w szkole będą już oceny wystawione.

Mecz z Francją wygrany z Kanadą również.  Czekamy na kolejne mecze i wygrane oraz awans na igrzyska
#RoadToRio


Miłego Tygodnia :* :*
Całuje,  Toś♥

niedziela, 22 maja 2016

ROZDZIAŁ XII

Obudził mnie trzask drzwi. Staliśmy na stacji benzynowej a Wojtek tankował samochód. Szybko wrócił z dwoma kubkami kawy.
- O już nie śpisz. Trzymaj - i podał mi kawę.
- Dziękuję. Wojtuuuś....-
- No co tam ? - zapytał a na Jego twarzy pojawił się zadziorny uśmiech.
- Mogę teraz ja jechać ? - I zrobiłam minę niczym kot ze Shreka, a Jego uśmiech zginął - Proooosze.
- Że ja mam Ci dać moje cacuszko ? Nie ,nie ,nie.
- Ale ja tak ładnie proszę - i zaczełam jeździć dłonią po jego kolanie i co raz wyżej - Może nagroda będzie - zaczełam i złożyłam na Jego ustach namiętny pocałunek. Chyba mu się spodobało bo odwzajemnił.
- Dobra , ale masz jechać wolno i mojego cacuszka nie uszkodzić - zmieniliśmy się stronami,  ale musiałam wszystko ustawić po swojemu bo przecież nie mam dwóch metrów wzrostu. Spokojnie odjechaliśmy ze stacji i dość szybko dotarliśmy do Bełchatowa.
- No nie tak źle jeździsz skarbuś  - spojrzałam na niego z mordem w oczach - Nie no bardzo dobrze jeździsz - poprawił się - Ale pojedziemy jeszcze do Kauflanda. Na światłach w prawo - Poprosił. Dojechaliśmy do sklepu ale kluczyków nie oddałam, ja sobie jeszcze pojeżdże. Siatkarz wziął potrzebne produkty i poszliśmy na dział alkoholu.
- Wino białe czy czerwone ? -zapytał.
- Bez różnicy ale pół wytrawne  - oznajmiłam. Wojciech wybrał aż trzy wina - Nie za dużo ? -zapytałam zdziwiona.
- Nie zginie.  Spokojnie Niunia - skradł mi buziaka.
- No kogo tu moje piękne oczy widzą.  Pacz Wronka, Wojtuś ma kogoś - Powiedział jeden z mężczyzn.
- Karol nie masz ładnych oczu - Zgasił środkowego przyjmujący.
- Dobra dobra ja wiem swoje. Karol jestem. Psiapsi Wojtusia  - zwrócił się do mnie.
- Miło mi,  Marta - przedstawiłam się.
- Endju, również psiapsi Wojunia - powiedział drugi, na co odpowiedziałam to samo.
- Dobra my idziemy bo mamy za godzinke trening psiapsiele  - powiedział Wojtek.
- Miło poznać było - oznajmili środkowi.
- Dziękuję , mi również miło było poznać- pożegnaliśmy się i udaliśmy do kasy. Przyjmujący zapłacił i poszliśmy do samochodu.  Jak gdyby nic usiadłam za kierownicą.  Wojtek się jedynie spojrzał a ja posłałam mu buziaka. Skierowaliśmy się w stronę osiedla, na którym mieszkał. Szybko znaleźliśmy się w mieszkaniu. Wojtek zaniósł torby do sypialni i spakować się na trening. Przygotowałam posiłek i czekałam aż mój książę przyjdzie.  Cieszyłam się,  że mam kogoś takiego jak On. W każdej chwili mogę na niego liczyć mino , że dzielą nas kilometry. Przy nim czas leci wolniej. On troszczy się o mnie jak nikt inny. Największe szczęście jakie mnie spotkało. Ja przy nim też się zmieniłam. Dobrze wpływa na mój charakter.  Nie jestem już tą dziewczyną która co weekend siedziała w klubie z koleżankami aby się od stresować. Żyję chwilą i nie myślę o jutrze. Z rozmyślań obudziły mnie kroki przyjmującego , który kierował się do kuchni. Zjedliśmy posiłek.
- Idziesz ze mną na trening? - zapytał.
- Wiesz co poszła bym ale zajrzę do notatek i trochę po uczę . Egzamin mam po świętach adodatkowo będę miała zawody - oznajmiłam.
- No trudno. Jutro Cię zabiorę - pocałował mnie w głowę i poszedł na trening. Dość sporo mam do nauczenia.  Wiele osób mówi,  że zbyt ciężkie studia wybrałam,  ale ja dobrze sie czuje na nich. Mimo,  że nauki jest dużo to mam cały czas kontakt ze zwierzętami czego pragnęłam od małego. Choroby układu pokarmowego tak mnie pochłonęły,  że nawet nie zauważyłam,  że Wojciech wrócił.  Odłożyłam notatki i przytuliłam się do niego. Mogło być już tak zawsze.
- Wieczorem idziemy do Karola. Zaprosił nas na kolacje bo ma coś ważnego do przekazania.
- No dobrze a kto tam bedzie ? - zapytałam.
- My , Endju, Mariusz z żoną i Winiar z żoną no i Ola Karola . Więc po woli możesz się szykować - Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Wysuszyłam i pofakowałam włosy. Umalowałam się i ubrałam w sukienkę. Byłam gotowa a Wojtek czekał już na mnie. podszedł do mnie i mnie pocałował.  Pocałunek przybierał na sile.
- Spóźnimy się  - mowiłam między pocałunkami. Oderwał się ode mnie i wyszliśmy z mieszkania.  Drogę pokonaliśmy szybko.  Przywitaliśmy się z gospodarzami.
- Hej. Ola jestem - przedstawiła się wysoką blondynka.
- Marta, miło mi  - Przywitałam się.   W salonie brakowało jedynie Winiarskich. Dobry kontakt złapałam z Olą. Cały czas Wojtek był przy mnie i obejmował mnie ramieniem dodając otuchy. Kiedy byli już wszyscy usiedliśmy do stołu.  W czasie kolacji wstał Kłos i zabrał głos.
- Skoro już jesteśmy tutaj zebrani  - zaczął.
- Ale oficjalnie ulala - przerwał mu Andrzej.
- Cicho bądź...  Wracając do tematu.  Chciałbym wam oznajmić iż zostanę ojcem za jakieś 8 miesięcy a w sierpniu odbędzie się ślub na który jesteście już zaproszeni- Poleciały brawa i gratulacje. Panowie oczywiście nie świętowali tego na sucho. Miło leciał czas.
- Wiecie co już nie mam siły do tych weterynarzy. Otti ma tak poważne zapalenie ucha, że masakra - zaczął Mariusz - Boję się, że może stracić słuch.
- Słuchu nie straci spkojnie - powiedziałam  - Dobre krople i antybiotyk.  Przemywanie ucha ciepłą wodą i powinno się poprawić.
- Skąd Ty możesz wiedzieć... Dwóch dobrych weterynarzy było i jakoś się nie poprawiło-
- To jutro mogę zabrać Otti do dobrego weterynarza  - zaproponowałam  - Znam dobrego specjalistę z Łodzi.
- Dobra . Zobaczymy czy to pomoże  - Powiedział Mariusz lekko nie pewny.  Siedzieliśmy u Kłosów do później nocy. Pożegnaliśmy się z parą i wróciliśmy do mieszkania przyjmującego. Zmęczenie wygrało i w swoich objęciach poszliśmy spać. ..




_____________

 Heeejka :*

Gdzie jest weeena ja się pytam.  Zaginięcie weney, proszę o odnalezienie. Rozdział taki sobie.  Zostawiam do Waszej oceny ;)
Nadal czekam na propozycje z jakim siatkarzem chcecie opowiadanie.

Komnetujesz = motywujesz.

Pozdarwiam, Toś ♥


niedziela, 15 maja 2016

ROZDZIAŁ XI

Ktoś uporczywie dobijał się do mieszkania przyjmującego.  Sen był o tyle silniejszy, że nawet nie otwierałam oczu. Wojtkowi chyba też nie uśmiechało się wstać. Jeszcze mocnej przytulił mnie do siebie. Słyszałam Jego bicie serca i wolny spokojny oddech. Dzwonek się uspokoił. Już odplynęłam, kiedy znowu usłyszałam, ale tym razem telefon Wojtka.
- Booże, co można chcieć ode mnie o tej godzinie? - Odebrał telefon ale cały czas mnie przytulał - Mama ? Co tam ?... Ale jak to ? ..... Dobra moment ide otworzyć.... Do zobaczenia.... Świetnie. Rodzice pod klatką stoją- Wyskoczyłam jak poparzona z Jego łóżka. Szybko ubrałam swoje ubrania i chciałam opuścić mieszkanie. Kiedy Wojciech był wkuchni chciałam się pożegnać.
- Misiek to ja będę lecieć, nie będę przeszkadzać - usłyszałam tylko pukanie i "prosze" przyjmującego.
- Za pózno słońce- I skradł mi buziaka.  No wkurzyłam się.  Jest dopiero po 9 a tu Jego rodzice.  Już czuje ten wzrok na sobie i niezręczną ciszę.
- Dzień dobry - Przywitałam się z Jego rodzicami. Bardzo podobny jest do taty.
- Mamo , tato to jest Marta, moja dziewczyna. Martuś to moi rodzice - Podałam dloń rodzicom Wojtka- Chodźcie do salonu - Usiedliśmy przy stole a w tym czasie przyjmujący przyniósł kawę.
- Od kiedy się spotykacie ? -Zapytała Pani Dorota.
- W sumie to od lutego - Zaczął przyjmujący - A spotkaliśmy się w Łodzi.-
- A to z Łodzi jesteś ? -Zapytał Tata Wojtka.
- Nie, akurat jestem z Bielska-
- To, że tak powiem nasza jesteś - Zaśmiałam się na tekst Pani Doroty - A czym się zajmujesz ?
- Mamo musisz ? - zaczął Wojciech.
- No Ty to byś nam ją przedstawił może na Wigilię.  Bo twoj zapłon jest naprawdę bardzo szybki. I pewnie przez przypadek byśmy się poznali ale później  - Marudziła Wojciecha mama  - I zadzownił mój telefon.
- Przepraszam ale musze odebrać  - Przeprosiłam i wyszłam do sypialni.  Dzwonił tata , że muszę szybko przyjechać do stajni , bo klacz rodzi.
- Bardzo przepraszam ale musze wracać-
-Co się dzieje ? - zapytał przestraszony Wojtek.
- Klacz się źrebi i trzeba poród odebrać.  A jak tata dzwonił to znaczy, że jest nieciekawie.
- To Cię odwiozę - zaproponował.
- Nie trzeba, stąd to chwilka i będę w domu bo musze leki pobrać i sie przebrać.  Dziękuję bardzo , Miło było poznać ale obowiązki wzywają - zwróciłam się do Jego rodziców.
- A to stajnie masz ? -Zapytał ciekawy Ojciec Wojtka.
- Stadnine mamy , a ja też studiuję weterynarie więc kiedy jestem w domu to odbieram porody. Do widzenia bo się śpieszę. -Pożegnałam się i udałam do domu. Na szczęście miałam autobus bo nie chciałam Wojtka męczyć skoro rodzice przyjechali. Do domu dotarlam w szybkim tempie.  Przebrałam się i zabrałam potrzebne rzeczy. Szybko udałam  sie do stajni. Był  tam tata z mama , Wujek Paweł i Igor. Aha czyli jest mega poważnie skoro są wszyscy. Weszłam do boksu Adiny. Zbadałam i źrebię nie żyło...
- Będzie cesarka bo źrebię nie żyje.  Tata zadzwoń po doktora niech szybko przyjedzie i powiedz,  że już martwe źrebie i klacz nie najlepiej się trzyma.- Zwróciłam sie do taty.
- Co się dzieje?  Już trzecia klacz w tym miesiącu, która rodzi martwe... - Zastanawiał sie Wujek.
- Za pewne znowu sie udusiło przez pępowine - oznajmiłam. Przyjechał lekarz i razem z nim zabrałam się za cesarke. Uśpienie klaczy i szybkie cięcie. Byłby duży piękny ogier ale tak jak podejrzewałam znowu pępowina.
- Znowu uduszenie , dobrze, że szybko to oceniłaś bo znowu byście klacz stracili. Za pare godzin się obudzi. Będziesz musiała przemywać szwy. I najlepiej wyprowadzać ją na lonży, żeby się nie tarzała - podał mi potrzebne leki i płyny weterynarz. Skoro byłam już w stajni to pojechałam w teren na Hansie. Będąc w lesie dołączył do mnie Igor.
- Nie wiedziałem, że spotykasz sie z Włodarczykiem -zaczął  - Pasujecie do siebie.
- Dziękuję, A Ty jak tam z Pauliną ?- nie chciałam poruszać tego , że była kiedyś z Wojtkiem.
- Ciężko. Czasami się zastanawiam czy serio jest w ciąży.  Wracam z pracy a ona siedzi w salonie z przyjaciółką i wino piją. Dobra przyjaciółka może,  ale ona ?
- A byłeś z nią u lekarza ? Może Cię okłamuje i leci tylko na nasz majątek. ...  -zaczęłam troche sprawdzać Wojtka słowa.
- Byłem. Słychać serduszo jak bije i małą fasolkę widać. A poza tym o czym ty myślisz ? - zapytał zdziwiony.
- Ona była kiedyś z Wojtkiem i też Go wrobiła w ciążę , ale na piła się i powiedziała prawdeże zrobiła to specjalnie bo on wyjechał do Austrii.. I sam powiedział żeby na nią uważać.
- Coś Ty Paulina taka nie jest...- Bronił ją.
- Zobaczymy... - udaliśmy się jeszcze nad jezioro i z powrotem do stajni.  Tam wyczyściliśmy konie i boksy. Wróciłam do domu a tam czekał na mnie przyjmujący, który w najlepsze rozmawiał z moimi rodzicami.
- A co Ty tu robisz ? -zapytałam zdziwiona.
- No czekam na Ciebie - podszedł i przywitał się całując mnie w usta.
- Dobra to chodź na górę. - wzięłam szybki prysznic ubrałam się i weszłam do pokoju.
- Pakuj się , zabieram Cię do Bełchatowa - Powiedział uradowany.
- Ale ja nie jade mam praktyki w przyszlym tygodniu a teraz wolontariat  - Powiedziałam
- Taki wolontariat, że siedzisz w stajni lub galerii. Szybko bo mam keszcze wieczorem trening.
- Czy zawsze musi być po twojemu ? - zapytałam i zaczęłam sie pakować. Kiedy sie skapowałam Wojciech wziął moją torbę i zaniósł do samochodu.
- Mama wrócę za kilka dni. Jak cos sie będzie działo to dzwoń i pamietaj o Adinie.
- Dobrze dobrze . Miłej podróży słoneczka  - pożegnała nas mama.
- Do widzenia - powiedział Wojciech.  Ruszyliśmy w stronę Bełchatowa a ja już po kilkunastu przejechanych kilometrach spałam.....



_________



Dzień dobry w niedziele  ! :)

Taki chyba przejściowy.  Zostawiam do Waszej oceny .


Myślę nad pisaniem drugiej  historii. I teraz pytanie. Jakiego siatkarza byście chciały ?

Komentarz = motywacja

Całuje, Toś ♥


niedziela, 8 maja 2016

ROZDZIAŁ X

Razem z przyjmującym opuściliśmy mój dom i udaliśmy się w centrum miasta. Jako silna kobieta , która ma swoje potrzeby zaciągłam Go do galerii.  Wesele niedługo wypadało by się za czymś rozejrzeć a poza tym troszkę Wojtka wykorzystać. Brązowooki dzielnie kroczyl za mną.  Kiedy nic nie wpadło mi w oczy przyjmujący udał sie po kupno nowych butów.
- Ja dzielnie chodziłem za Tobą to teraz Ty się pomęczysz - Skradł mi szybkiego buziaka. Myślałam, że szybko pójdzie ale Wojciech jest strasznie wybredny. A bo sznurówki nie takie, bo bo podeszwa ma nieładny kolor.  Bo fason mu nie pasuje.Ale w końcu wybrał sobie jedne, na których widok oczy mu się za świeciły. Przyjmujący zapłacił i udaliśmy się do kawiarnii. Zasiadając przy jednym ze stolików zauważyłam Igora z Pauliną. Brat też mnie zauważył i uśmiechnął się promiennie.
-No nie wierzę.  Serio ona musi tu być?  -Zaczął Wojtek, kiedy wrócił od zamówienia kawy -   Już za dużo namieszała mi w życiu-
- Ale o co Ci chodzi ? -Spytałam zdziwiona.
- Paulina , moja była. Siedzi z tym blondynem przy kwiatach - Odwróciłam się i okazało się, że chodzi o dziewczynę mojego brata - Współczuję jemu. Kolejny, którego owinęła wokół palca - Nie ukrywał złości.
- Ten blondyn to mój brat. A pewnie jak Ci mowiłam wiesz,  że jest z nim w ciąży - No myślałam, że mu oczy zaraz wypadną - Wojtek czy ja mam się bać o brata ?
- Chyba... To znaczy, uważaj na nią.  I chodź jedziemy do mnie to na spokojnie Ci wyszystko opowiem - Kiedy Wojtek wstał podszedł do mnie Igor.  Dość niepewnie się przywitał.
- Może wypijemy razem kawe , co wy na to ? Zapoznamy się.  - Powiedział Igor. A Paulina dziwnie patrzyła się na Wojtka. Przyjmujący objął mnie ramieniem tak jakby bał się, że ona mi coś zrobi.
- Wiesz miło by było ale spieszymy się.  - Powiedział Wojciech i udaliśmy się w stronę jego mieszkania. Dziwiła mnie Paulina , że nic nie mówiła. Może sama czuje się zagrożona.  Jechaliśmy samochodem przyjmującego a z radia leciały kawałki O.S.T.R.
- Oo ktoś tu dobrej muzyki słucha  -Zauważył Wojtek , kiedy nuciłam refren. Sam podgłosił i złapał mnie za rękę całując ją. W szybkim tempie na osiedle, w którym mieszka. Stanęliśmy przed klatką a Wojtek wpisał kod i byliśmy przed drzwiami Jego mieszkania.  Nawet 12 miał na drzwiach to jest już jakaś obsesja.  Przepuszczając mnie w drzwiach weszłam do nowoczesnego mieszkania. Wszystko w bieli,  czerni , szarości i granatu.  No moje kolory jak nic . Już mnie się podoba. Ale panował tu porządek.  Czysciutko , wszystko na swoim miejscu. Widać, że rzadko tu bywał.
- Więc Paulina jest z tym Twoim bratem jakieś trzy miesiące i już niby wpadli. - Zaczął przyjmujący a ja przytaknęłam pozwalając aby mówił dalej - Mnie też wrobiła w ciążę. Nie zostawiłem jej bo wziąłem odpowiedzialność za to co zrobiłem ale do końca nie miałem pewności . Pewnego razu kiedy siedziałem w Austrii obliczyłem sobie to i owo i jakoś dotarło do mnie,  że chyba mnie chce wrócić.  Każdy widział, że ona leci na mnie tylko dlatego, że jakaś sława jest i na pieniądze. Później już po sezonie jak wróciłem do  rodziców przyszła nawalona w trzy dupy i powiedziała mojej mamie, że ona to specjalnie zrobiła. Okazało się,  że zrobiła to bo pojechałem do Austrii.  Cała afere zaplanowała ze swoją przyjaciółką. I od tamtej pory nie miałem z nią kontaktu aż do teraz - Uważajcie na nią i powiedz rodzicom jak jest bo możecie wpaść po uszy.  W widać,  że majątek macie spory  - Wiele rzeczy dowiedziałam sie o Pauline i o tym co odwaliła Wojtkowi. Zaczynam się bać się o Igora. On jest bardzo wrażliwy.
- Nie pozwolę aby jakaś Paulina zrobiła krzywdę mojemu bratu i rodzinie.  - Siedzieliśmy i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym na wojtkowym balkonie. Robiło się już ciemno i chłodno.  Mocniej wtuliłam się w przyjmującego, zaciągając się Jego perfumami.  Kiedy sobie tak siedzieliśmy zadzwonił dzwonek do drzwi.  Za Wojtkiem weszłam do mieszkania. On poszedł otworzyć a ja poszłam wstawić wodę na herbatę. Usłyszałam jak jakiś mężczyzna i kobieta weszli do mieszkania a Wojtek ich radośnie powitał. O matko a co jeśli to jego rodzice?
- Martuś to jest Martyna a to Kamil. Moi przyjaciele - Przedstawił mnie.
- Miło mi , Marta - Przywitałam się z Parą. Przeszliśmy do salonu.  Na stół wjechało wino. Napisałam do mamy smsa, że dziś do domu nie wracam i żeby się nie martwiła. Rozmawiało się bardzo dobrze. Kamil z Wojtkiem przyjaźnią się od lat i to Wojtek poznał Kamila z Martyną. Bielszczanka okazała sie sympatyczną i zwariowaną osobą.  Siedzieliśmy do późnego wieczora otwierając wino za winem. Para postanowiła już wrócić.  To znaczy Martyna postanowiła , bo stwierdziła, że nie będzie się męczyć z prowadzeniem Bielszczanina. Alkohol nieźle szumiał mi w głowie.  Kiedy przyjmujący poszedł wziąć prysznic ja poszłam do sypialni. Ułożyłam się wygodnie na Jego wielkim łóżku i zaciągłam się Jego zapachem. Ta pościel tak cudownie pachniała. Kiedy tak leżałam po woli odplywałam.  Poczułam jak za moimi plecami ktoś się kładzie. Wiedziałam, że to przyjmujący.  Odwróciłam się do niego i zaczęłam się do niego przymilać. Wojtek wyczuł co się świeci i sam wziął się za robotę. Szybko pozbyłam się Jego ubrań a On moich.  Całował całe moje ciało. Alkohol buzował w nas co raz bardziej rozpalając pożądanie. Szybkim ruchem poczułam Go w sobie.  Nasze ciała idealnie do siebie pasowały.  Po sypialni rozchodziły się nasze krzyki. W końcu obydwoje szczytowaliśmy. Słychać było tylko nasze głośne oddechy. Wojciech ucałował moją głowę. Nie wiadomo kiedy odleciałam w objęciach ukochanego. ...




______________



Dzieeeń dobeerek  ! :) :*

Paulina zaczyna mieszać. Wojtek taki kochany a Marta martwi się Igorem.

Zostawiam do waszej oceny. Komentarz miło widziany bo daje kopa  ! :)


Miłej niedzieli ,  Toś ♥