wtorek, 21 czerwca 2016

ROZDZIAŁ XIV

           Dzień standardowo zaczęłam od mocnej kawy. Czeka mnie kolejny dzień w stajni, a już po świętach wyjazd do Warszawy.
- Dzień dobry Słoneczko - przywitał mnie tata - Dziś masz porządny trening i sie przygotujemy, w święta też nie odpuszczamy, bo to są jedne z ważniejszych zawodów w tym sezonie.
- Dobra. Chcesz kawy ? - zapytałam, a tata kiwnął głową  - Mama w pracy ?
- Tak, prosiła żebyś zakupy zrobiła, a ja idę sprzątać koło stajni.  Muszą jeszcze ustawić Ci płotki do skoków.
- A Igor ? - zaciekawiłam się , bo zawsze przed pomagał tacie w stajni.
- Nie wiem, nie mam z nim kontakt bo cały czas spędza z tą swoją.  - Nie ukrywał żalu - A i dziś wieczorem ma Magda przyjechać z Kamilem zaproszenia wręczyć. I już koniec zmykamy  do swoich zadań a listę zakupów masz przyklejoną na lustrze w korytarzu. Jestem w stajni jak coś- wyszedł z domu a ja poszłam do swojego pokoju. Przez te święta wielkanocne  nic nie odpoczne, a zaraz po do Warszawy na zawody.  Ciężkie treningi się teraz zaczną. Wyjęłam z szafy luźne ubrania, zrobiłam lekki makijaż a włosy uczesałam w koka. Zabrałam listę zakupów i ruszyłam w stronę centrum. Postanowiłam na zakupy w Kauflandzie. Zakupy zrobiłam w szybkim tempie ponieważ czekał na mnie trening. Będąc już  w samochodzie zadzwonił Wojciech.
- Hej Martuś - przywitał się radośnie.
- Cześć Misiek. Jak tam w Gdańsku ? - zapytałam.
Dobrze, pogoda nie jest taka zła, ale ten co wymyślił mecz przed Świętami to jednak nie ma mózgu- skwitował przyjmujący.
-No  nie miał ,ale wracacie zaraz po meczu ?
- Tak po przecież Święta są, więc ci co w Polsce chcą je spędzić z rodziną - oznajmił - Dasz rade wyrwać się w poniedziałek ?
- Wojtek bardzo bym chciała ale w środę w nocy wyjeżdżam do Warszawy na zawody, a treningi teraz są najważniejsze.
- Jasne, trening i jakieś konie ważniejsze niż Ja.
- Czy ja coś mówię jak jedziesz na mecz ? - fuknęłam.
- To moja praca, nie ode mnie zależy kiedy są mecze.
-  Jeździectwo to też moja praca- Rozłączyłam się. Nie będzie i wypominał, że konie są ważniejsze niż On. Owszem chciałabym abyśmy Święta w miarę możliwości razem spędzili ten czas ale zawodów nie przełożę, a to jedne z najważniejszych zawodów. Cała nabuzowana  wróciłam do domu. Nawet nie raczył przeprosić. Ja pierwsza nie zamierzam. Zostawiłam zakupy w kuchni i poszłam do pokoju. Zmieniłam ubrania na te do jazdy konnej i udałam się do stajni. Wyprowadziłam Lucyfera i udałam się na pole treningowe. Kiedy mamy treningi często przechodnie zatrzymują się i podziwiają naszą współpracę z koniem. Zauważyłam, że przygląda się również Igor.
- Cześć - przywitał się i pogłaskał konia.
- Hej, a co Ty taki dziwny? - zapytałam.
- W Święta przyjeżdżają Pauliny rodzice i będziemy rozmawiać na temat wesela i jej ciąży. Kuuurwa ! - nie ukrywał złości.
- Co jest ?
- Krwawi podczas ciąży. Ona nie jest w ciąży! Rozumiesz? Ona chce zostać tylko przy naszych pieniądzach. A ja głupi byłem ślepo w nią zapatrzony.
- No w końcu przejrzałeś na oczy. Brawo Iguś - przytuliłam brata -  ale jak zamierzasz  naszym rodzicom i jej rodzicom powiedzieć ?
- Ja już mam pomysł. Masz USG może ? - Kiwnęłam tylko twierdząco głową. W sumie niezły sposób wymyślił. Dzięki moim studiom być może uratuję i moją rodzinę i mojego brata. Powróciłam do treningu. Potem  ćwiczyłam chody z Leylą i późnym wieczorem wróciłam do domu.
-Marta pojedziesz jutro z Igorem i Pauliną ze święconką do Kocioła? - zapytała mama- Ja ją przygotuję. A i Magda jednak dziś nie przyjechała i w święta wręczy zaproszenia.
- Okej. A ze święconką też pojadę - zgodziłam się . Udałam się na górę do swojego pokoju. Kiedy szłam do łazienki zadzwonił mój telefon. Zignorowałam go. Potrzebowałam chwili spokoju i ukojenia. Gorąca kąpiel dobrze mi zrobiła. Będąc już w łóżku znowu zadzwonił Przyjmujący.
- Martuś przepraszam, ale poniosło mnie. W sumie to będą pierwsze Święta od kiedy jesteśmy razem i chciałem abyśmy spędzili je razem.
- Myśl nad tym co mówisz, bo twoje słowa bardzo mnie uraziły. Ty grasz i jeździsz na mecze a ja jeżdżę konno i też jeżdżę na zwody.
- Ja już to zrozumiałem. Może do Warszawy pojadę na te zawody i zobaczymy jak się postrasz- czułam, że się uśmiecha - a jak się ładnie postarasz to będzie idealna nagroda dla mojej Damy.
-Brzmi kusząco misiek. A jutro o której meczyk? - zapytałam.
- Tak jak zawsze o 20. Ciekawi mnie tylko jak mocno będę zmęczony.
- A sam będziesz wracał do Andrychowa?
- Nie, Brat po mnie przyjedzie. Przecież nie dałbym rady prowadzić Słonko - oznajmił Wojciech - Niunia będę już szedł spać bo rano mamy rozruch a potem wideo przedmeczowe i mecz.
- No rozumiem. Ja zresztą też zmęczona cały dzień prawie w stajni. Jutro rano ze święconką do Kościoła i znowu stajnia. I nie martw się o meczu nie zapomnę!
- Mam taka nadzieję. Dobranoc śliczna.
- Dobranoc Wojtuś. Kocham Cię- Rozłączyłam się i zasnęłam z myślami wokół Przyjmującego.....





_____________________________



 Witam po długiej przerwie. Przepraszam, że tak długo to trwało ale koniec roku się zbliżał to trzeba było za naukę się wziąć.

Rozdział, który ciężko mi się pisał zostawia m do Waszej oceny :*
Liczę na komentarze;)

A za 2 dni już HOLIDEJSYY ^^




Pozdrawiam, Toś :*

2 komentarze:

  1. Super! <3

    Zapraszam do siebie:---> tamta--dziewczyna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. 26.03, godzina 23.00 - wszystko kiedyś się zaczęło, teraz tak na prawdę ma swój początek. To co oczywiste, nie jest widoczne dla oczu. Ich pięciu, je dwie. Liczę na Twoją obecność. Kim jestem? Znasz mnie od dawna, wszystko ujawni czas.
    - Mece

    szescmetrow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń